przypierał Bajcsy.<br>- Nie, po co?<br>- Dziś tak mówicie - luzował krawat i odpinał kołnierzyk, jakby mu brakło tchu - dziś dopiero. A ja mam was w ręku - podsunął zaciśniętą pięść. - Są dowody, czarno na białym - odczekał chwilę i rzucił: - Wiem, z kim byliście nad morzem...<br>- No i co z tego? - nie spuszczał źrenic Terey. - Co was to obchodzi? Dwa lata obiecujecie przysłać żonę i nie ma jej dotąd.<br>Czuł wstręt do siebie za to powiedzenie, jednak argument się liczył. Ambasador wydał mu się wiejskim kowalem, starym cyganem, którego przebrano w jasnoniebieski, czesuczowy garnitur, ale zapomniano przedtem wykąpać, jego palce smoliły, zostawiały ślady kopcia