ćmy zadrzemały przy lampie<br>i świerszcz zamilkł, i ogród zamilkł -<br>bo tańczyła noc wokół klombu,<br>potrząsając bransoletami,<br><br>kurz muzyczny spod stóp jej wypryskał<br>i z bolesnym blaskiem frunął do nas;<br>szmaragdowe toczyły koliska<br>raz w raz w górę rzucane ramiona.<br><br>Nagle irys pod płotem zakwitł<br>i zapatrzył się w nocy źrenice,<br>z domków swoich wyszły senne szpaki,<br>by choć spojrzeć na tanecznicę;<br><br>zasię ta, wokół klombu, z brzękadłem,<br>jeszcze raz, jeszcze raz i na powrót,<br>aż się stał brząkającym szmaragdem<br>stopą nocy trącony ogród,<br><br>a nasz klomb powierzchnią zwierciadła,<br>gdzie spoczęły wszystkie konstelacje...<br>i krzyknęła noc, i upadła<br>do twych stóp