Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Obłęd
Rok: 1983
siebie irytację, uśmiechnął się bezradnie i powtórzył: - Nieważne...
- Mówił pan, że słońce akurat wschodziło, kiedy pański pułk trafił na zagajnik.
- A, właśnie! Siedemset koni, wyobraża pan sobie, co to jest?
A tu trochę olszyny, trochę tych brzózek, sosenek na piachu.
I nic więcej, choć się powieś.
Toż jatkę z nas zrobią.
No
tak... I mówię panu, myśmy tę wojnę wygrali.
Bo dla nas, Polaków, im gorzej, tym lepiej, zawsze tak było.
Mówię panu, myśmy tak te siedemset koni pod tę trochę listków figowych schowali, że tamci na niebie przelatywali; przelatywali, przelatywali nad nami i nic a nic nie zobaczyli!...
Tak to było
siebie irytację, uśmiechnął się bezradnie i powtórzył: - Nieważne...<br>- Mówił pan, że słońce akurat wschodziło, kiedy pański pułk trafił na zagajnik.<br>- A, właśnie! Siedemset koni, wyobraża pan sobie, co to jest?<br>A tu trochę olszyny, trochę tych brzózek, sosenek na piachu.<br>I nic więcej, choć się powieś.<br>Toż jatkę z nas zrobią.<br>No tak... I mówię panu, myśmy tę wojnę wygrali.<br>&lt;page nr=220&gt; Bo dla nas, Polaków, im gorzej, tym lepiej, zawsze tak było.<br>Mówię panu, myśmy tak te siedemset koni pod tę trochę listków figowych schowali, że tamci na niebie przelatywali; przelatywali, przelatywali nad nami i nic a nic nie zobaczyli!...<br>Tak to było
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego