i pełno go było w izbie, ale nam to nie przeszkadzało. Wieczory spędzaliśmy siedząc na przyzbie i podziwiając wspaniałe widoki na kotły: Mułowy i Litworowy. Pewnego razu, tuż przed zmierzchem skrajem polany przemknął ryś. "Brońcia" powiedziała, że często pod wieczór zagląda w pobliże szałasu.<br>Po wodę chodziło się wówczas do źródełka, bijącego wysoko pod Przysłopem. Jednej wiosny, chyba było to pod koniec kwietnia - śnieg jeszcze wszędzie zalegał - mąż wziął rano wiadra, założył narty, rozłożył ręce, a "halny", który szalał, dosłownie wniósł go pod Przysłop.<br>Nadszedł 1954 rok, szałas opustoszał, zostały tylko wspomnienia.<br><au>Zofia Stecka</></><br><br><div type="art"><br><br><tit>Kronika TOPR</tit><br><br>Po okresie ocieplenia i wręcz