kolan, koszule, teraz poszarzałe, poplamione podczas długiej podróży. Kobiety z wielkimi, płóciennymi płachtami wypełnionymi pierzem, ruchliwym drobiem w plecionych workach, wyniszczone mężatki, jakby całe życie spędziły w pralniach, zajęte poprawianiem zetlałego makijażu, skrytą masturbacją, pisaniem listów w odległe strony. Wystarczyło, że pociąg nagle ruszył lub gwałtownie zahamował, i z piersi zsuwały się staniki na fiszbinach, pruły aplikacje i koronki, odsłaniając lśniące uda, jakiś brzuch wymykał się spod rozluźnionego gorsetu.<br>Nigdzie nie było wolnej przestrzeni, toboły zajmowały więcej miejsca w korytarzach i przedziałach niż sami podróżni, jakby w pośpiechu pakowali cały swój dobytek, wszystkie potrzebne i niepotrzebne szpargały, przedmioty, które mogą im