Kto tu? - zapytał.<br> Piotr gestem nakazał Markowi, by się cofnął i został przed drzwiami. Powiedział:<br> - To ja, Pawle, Kefas... - Nie chciał nigdy nazywać się inaczej. Tak go nazwał <br>Pan, odrzuciwszy imię Szymon w mrok zapomnienia. Szymon - to było wszystko <br>tamto: tchórzostwo na wzburzonym morzu, po którym Pan mu pozwolił chodzić, zuchwałe <br>nauki <br>dawane Nauczycielowi, cios miecza, zaparcie się na dziedzińcu pałacu arcykapłana...<br> Paweł zerwał się ze swego stołka tak nagle, że stracił równowagę i musiał ją <br>dopiero odzyskać trzepotaniem rąk. Stał teraz przed Piotrem cały drżący, przyciskając <br>mocno ręce do piersi. Usta mu się poruszały, jakby coś prędko mówił. Lecz głosu