murze, tak wąski, że z trudem przepchnął się przezeń. Po drugiej stronie był mały podest, a dalej schody opadające ślimakowato w dół. Z bijącym sercem opuścił się kilka stopni, lecz wnet się zatrzymał. Ogarnął go lęk. Z dołu wiało piwnicznym chłodem i zionęło nieprzeniknioną ciemnością <page nr=113> Zejść niżej, bez latarki, byłoby zuchwalstwem.<br>Cofnął się więc pospiesznie, a gdy znowu znalazł się w wielkiej sali, postanowił wrócić tu z latarką. Tymczasem wyjął notes i zrobił szkic sytuacyjny tego fragmentu zamku. Był przekonany, że odnalazł nowe zejście do podziemi. Zejście, z którego korzystał prawdopodobnie Marsjanin. Wszystko wskazywało na to, że znalazł ślady tajemniczego właściciela