smakował jak alaskański łosoś! Delikatny w smaku, o winnym aromacie znakomitej zalewy, złamanej garścią ziół, o nazwach będących do tej pory dla mnie tajemnicą. W zapomnienie poszły me wcześniejsze straszne śledziowe doświadczenia, z których pamiętam jedynie smak pośledniego octu i beczkowej soli.<br>Tak <orig>podrasowane</> łaknienie wołało o jeszcze - zamówiłem niezobowiązującą zupę ogórkową a 2,5 zł. Po chwili dymił przede mną talerz klasycznej, polskiej zupy. Silnie zabielona kwaśną śmietaną (kwaśną, nie gorzką!), z meniskiem wypukłym w porcelanowym talerzu, potwierdzającym jej nienaganną proweniencję. Śmietana owa nie była nawet ścięta, co nagminnie zdarza się w dobrych restauracjach, nie mówiąc już o barach.<br>Po