po dziesięć razy powtarzał w kółko to samo i widział, że jego słowa nie trafiają do przekonania naszym członkiniom. Później miał wyrzuty sumienia, że źle potraktował tę czy ową koleżankę i prosił mnie, abym to raczej ja przeprowadzał z nimi rozmowy, bo jego "chamska" natura tego nie wytrzymuje. Ja zaś zwalałem to na Otwinowskiego, który wysłuchując żale albo objaśniając niezrozumiałe przepisy obiecywał wszystko załatawić, choć miał przeświadczenie, że nic nie załatwi, bo przecież chodziło o rzeczy błahe, z dawna już wprowadzone i przyjęte. W ten sposób zadowalał petentki, czym sobie sam szkodził, ponieważ już z nikim nie chciały mówić, tylko z