tego jedynie pragnął wyrywając się z Grzywna. Ale przybysz był zapobiegliwy. Poszedł do łódki, przyniósł menażkę, chlebak i żelazny trójnóg. Krok miał niepewny i drobny.<br>- A mówiłem, żeby tak nie ciskać - gderał oglądając pogiętą nogę z grubego płaskownika. - Teraz muszę prostować.<br>Jął się mocować z opornym żelazem. Szczęki mu się zwarły nieustępliwie, nieomal złowrogo, rysy stężały z wysiłku, jednak dalej wyginał, aż dopiął swego i trójnóg wyprostowany nad ogniem ustawił.<br>- Ma pan, widzę, krzepę.<br>- W rękach jestem mocny, ale w nogach... Nogi do niczego. Zawiesił menażkę i zaczął do niej przelewać kawę z litrowej butelki. Skrzętny był w ruchach, gospodarski.<br>- Zapalimy