twarze ludzkie i zwierzęce pyski, które stworzył własnymi rękami. Sam nie rozumiał, jak właściwie przebiegał ten proces tworzenia - to było niepojęte, jego palce, niezależnie prawie od woli czy świadomości, wydobywały z nicości kształty i kolory. Było to tajemnicze i piękne, zadziwiające zajęcie. Spojrzał w lewy kąt za oknem, gdzie w zwartej gromadzie wyeksponowana była obsada Wesela - i natychmiast pomyślał o Aurelii, jej brzydka, fascynująca, pociągająca jakimś wewnętrznym pięknem twarz stanęła mu przed oczami z wielką wyrazistością - i nie chciała zniknąć. I mógł sobie przypominać do woli jej uśmiech, tragiczny jak u antycznej maski, białe płaszczyzny policzków i czarne oczy, jak błyszczące