dłoni, aż musiał ponownie użyć trymera. Wtedy zdecydował się schować wypuszczone dotąd hamulce i maszyna przyspieszyła natychmiast wychodząc z szerokiego luku na prostą. Uważnie oglądał chwiejącą się przed nim jednostkę. z ciekawości pochylił się w fotelu daleko ku przodowi i zdawało się, że całą uwagę skupił w parze swoich chłodnych, zwężonych złością oczu.<br>Tuż nad samą wodą, na wysokości zaledwie sześciuset metrów, Biajgo płynnie wyrównał maszynę i włączył aparaturę fotograficzną. Teraz, nie dalej jak cztery kilometry przed sobą, dokładnie na wprost przed kabiną, miał go jak na dłoni. Wpatrując się weń uważnie, dostrzegł, że wokół obłej, wysoko uniesionej rufy statku, woda