Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Obłęd
Rok: 1983
na korytarz, krążyłem tam i z powrotem
nie odzywając się do nikogo.
Podobny w tym do kroci pacjentów, z których każdy skurczony we
dwoje obmacywał własny oścień w wątrobie.
Różne myśli, różne domniemania przychodziły mi do głowy, czasem
wręcz potworne: domniemania zaprzaństwa, zdrady, śmierci Heleny, przeto mało
prawdopodobne, natrętne jak zwidy-niewidy, choć prawie
nierealne.
Trzeba było się od nich oganiać, pędzić od siebie.

Niedobre, wyczerpujące zajęcie.
Ktoś by powiedział, że te wszystkie udręki może dałoby się
powstrzymać jednym telefonem.
Może, ale nikt z nas pod żadnym pozorem do telefonu nie miał
dostępu.
To było leczenie zamknięte nie tylko z nazwy
na korytarz, krążyłem tam i z powrotem<br>nie odzywając się do nikogo.<br> Podobny w tym do kroci pacjentów, z których każdy skurczony we<br>dwoje obmacywał własny oścień w wątrobie.<br> Różne myśli, różne domniemania przychodziły mi do głowy, czasem<br>wręcz potworne: domniemania zaprzaństwa, zdrady, śmierci Heleny, przeto mało <br>prawdopodobne, natrętne jak zwidy-niewidy, choć prawie<br>nierealne.<br> Trzeba było się od nich oganiać, pędzić od siebie.<br> &lt;page nr=185&gt;<br> Niedobre, wyczerpujące zajęcie.<br> Ktoś by powiedział, że te wszystkie udręki może dałoby się<br>powstrzymać jednym telefonem.<br> Może, ale nikt z nas pod żadnym pozorem do telefonu nie miał<br>dostępu.<br> To było leczenie zamknięte nie tylko z nazwy
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego