Typ tekstu: Książka
Autor: Mariusz Sieniewicz
Tytuł: Czwarte niebo
Rok: 2003
działa! Choć nie we wszystkim się jeszcze orientuję. Co?... Zostajesz na drugą zmianę?... No dobrze, odbiorę. O piętnastej, tak? Dobrze, będę... Do wieczora!
Zamknął klapkę i zniknął za drzewami wraz z kręcącym zadkiem jamnikiem, który na odchodnym zdążył jeszcze obsikać krzak dzikich malin. Zaszeleściły drzewa, jemiołuszka albo też inna skrzydlata zwierzyna poderwała się do lotu. Zygmunt poczuł na twarzy silny podmuch; wiatr, szarpnąwszy wierzchołkami drzew, rozdarł prążkowaną fakturę nieba. Natychmiast przez niebieską dziurę rozlało się po dolince słońce. Zielony nurt rzeki rozczesywał wodorosty niczym skołtunione włosy topielców. Spieniony bąbel wyskoczył z wody i pękł.
- Trzeba wracać. Za parę minut powinienem być
działa! Choć nie we wszystkim się jeszcze orientuję. Co?... Zostajesz na drugą zmianę?... No dobrze, odbiorę. O piętnastej, tak? Dobrze, będę... Do wieczora!<br>Zamknął klapkę i zniknął za drzewami wraz z kręcącym zadkiem jamnikiem, który na odchodnym zdążył jeszcze obsikać krzak dzikich malin. Zaszeleściły drzewa, jemiołuszka albo też inna skrzydlata zwierzyna poderwała się do lotu. Zygmunt poczuł na twarzy silny podmuch; wiatr, szarpnąwszy wierzchołkami drzew, rozdarł prążkowaną fakturę nieba. Natychmiast przez niebieską dziurę rozlało się po dolince słońce. Zielony nurt rzeki rozczesywał wodorosty niczym skołtunione włosy topielców. Spieniony bąbel wyskoczył z wody i pękł.<br>- Trzeba wracać. Za parę minut powinienem być
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego