się czołg i raz wystrzelił, zabijając ich człowieka, postawili kilku naszych w oknie i zabili. Mówili, że rozstrzelają 10, ale zabili czterech. Ale nie przy nas.<br>W sali gimnastycznej siedziało nas co najmniej tysiąc osób. Na każdą mamę przypadało po dwoje, troje dzieci. Siedzieliśmy na podłodze. Oni się bardzo denerwowali, zwłaszcza kiedy w sali był szum. Wtedy strzelali w powietrze. Przystawiali broń do skroni chłopców i grozili, że zabiją.<br>Początkowo pozwalali nam pić wodę i chodzić do toalety. Kobiety z niemowlakami umieścili w oddzielnej sali, a jeden, po cichu przynosił nawet mleko w proszku. Tak było, dopóki nie przyjechał Rusłan Auszew, który