mnie za ramię. Otwieram oczy. Nade mną stoi gruby osiłek, pielęgniarz oddziałowy. Żuje gumę. Z jego mlaszczących ust wionie duszący odór przetrawionego czosnku.<br>- O co chodzi? - pytam wpół przytomnie.<br>- Chodzi o to, że masz iść. No jazda, ruszaj się!<br>Osiłek pomaga mi wstać, a właściwie ciągnąc za ręce niemal siłą zwleka z łóżka i stawia na nogi.<br>- No, wyciągaj kopyta, Kaziu - mówi pieszczotliwie.<br>- Gdzie idziemy? - pytam ospale.<br>- A ci do tego? - słyszę gniewny pomruk. - No, idziesz sam, czy mam ci pomóc?! Wiesz, ja lubię pomagać... No to jak będzie?<br>- Idę już, idę...<br><br><br>Idziemy przez korytarz. Mijamy kilka salek, gabinet lekarski i