chwilę, której tak się lękał. Przyniesie mu pociechę, gdy znajdzie się daleko, sam, na froncie. - Nie wyobrażasz sobie, Zosiu...<br>- Nie mów nic więcej! - przerwała ostro. Szli chwilę w milczeniu po stromym brzegu, gdy rzeką pomykały złomy kry niesione chyżym nurtem. - Nie pora rozwodzić się nad tym. Jeśli postanowiłeś, to nie zwlekaj, nie trzeba, to by było okropne.<br>- W takim razie wyruszę dzisiaj.<br>- Dzisiaj? - wyrwało się jej, zamilkła. Po chwili potrząsając głową, powiedziała: - Oczywiście. Tak będzie najlepiej... Spakuję ci węzełek na drogę.<br>- Zrób to. I wiesz, co? Poczekam tutaj... Zawołaj po drodze Sybiraka, niech się zbiera.<br>- Nie, Stachu. Trudno. Nie zrobisz tego