okno i do izby wtargnęły wszystkie nocne dźwięki miasta, czyste dźwięki, nie przywiązane do przedmiotów.<br>Buczały daleko zawodzące sygnały pociągów, zgrzytał gdzieś roboczy wóz tramwajowy, siejąc niebieskie iskry. Łomotał butami, przechodząc pod oknem, żołnierz niemiecki, powracający do koszar Luftwaffe. Głębokim, aksamitnym głosem śpiewał ludową piosenkę o spokojnej, prostej melodii, a zwrotkę każdą zakańczał pięknie brzmiącym trylem. Słowa piosenki były niezrozumiałe, gwarowe zapewne.<br>Jurek uchwycił jedynie Liebe - wieczne słowo. - Śpiewa o miłości - powiedział.<br>- Jak człowiek - mruknął ktoś z mroku.<br>Noc w mieście obcym i wrogim, w mieście zjeżonym jak wielki, kamienny kot, na chwilę absolutnego osamotnienia wydobywała spod munduru i z wypucowanych