zapukał do gabinetu Jasiewicza.<br> - No jak, wypoczął pan, panie Joahanie? - Szef wyszedł<br>zza biurka i przywitał się z nim wylewnie.<br> - Dziękuję, czuję się wspaniale.<br> - To dobrze, to bardzo dobrze. - Jasiewicz teraz dopiero<br>puścił dłoń przybyłego, którą dotychczas trzymał w przyjaznym<br>uścisku. - Bo widzi pan, mamy następnie zadanie do<br>wykonania. - Swoim zwyczajem spacerował wolno po pokoju, z<br>założonymi rękoma. - Jeszcze dziś wyruszy pan pociągiem,<br>skontroluje swoje "meliny" i dostarczy pocztę do<br>Krakowa na Siemiradzkiego dwa. Notować nie wolno. Będzie<br>tam mężczyzna około trzydziestki. Wysoki, szczupły, szatyn.<br>Powie pan: "Przynoszę pozdrowienia od Redaktora". Na to<br>on: "Skąd, z Warszawy?" Wówczas już bez obawy