całym ciele. Staszek, widząc to wszystko,<br>z niepokojem czekał na swoją kolej.<br> Jeszcze tego wieczoru otwarły się drzwi celi i padło<br>nazwisko Marusarza. Idąc po schodach, czuł, że nogi uginają<br>mu się w kolanach, wiedział, że każdy stopień nieubłaganie<br>przybliża cierpienia, tortury i gorszą od wszystkiego<br>niepewność: co też ci zwyrodnialcy tym razem wymyślą?<br> Kiedy na pierwszym piętrze został wepchnięty do pokoju,<br>spostrzegł przy oknie stojącego tyłem rosłego gestapowca. Gdy<br>ten gwałtownie się odwrócił, trzymał w ręce pistolet, chcąc<br>więźnia przestraszyć. Nagle, jakby zobaczył najmilszego gościa,<br>uprzejmym gestem wskazał krzesło. Z szuflady, gdzie<br>umieścił pistolet, wyjął pudełko papierosów.<br> - Rauchen Sie, bitte