o Andrzeju Gide, przychodzi mi do głowy dziwaczna myśl, że niewiedza i boska nonszalancja artystów potrafią zabijać i rujnować nie mniej skutecznie niż zimny rachunek strategów. Delikatne ręce intelektualistów plamią się krwią z chwilą, gdy spod nich wychodzi słowo niosące śmierć, chociażby zdawało się im, że słowo to jest słowem życia. Ich książki nie są może czytane przez szerokie masy. Ale przeczyta je dziennikarz pisujący artykuły do prasy codziennej. Artykuły te przeczyta trybun ludu, nauczyciel, przeczyta człowiek ulicy. I oto moneta idej, pomysłów toczy się, zacierają się po drodze jej bardziej subtelne litery, aż płaska, uproszczona dociera do tłumów w postaci