Typ tekstu: Książka
Autor: Nowak Tadeusz
Tytuł: Półbaśnie
Rok wydania: 1986
Rok powstania: 1976
ongiś po wyjściu z karczmy Judki, szedłem do niej, a raczej do śniadych ud, od których jak od miedzianej patelni odbijało się słońce.
Jakże one musiały być upalne, jak przytulne, gładkie, z ledwie sypiącym się puszkiem.
I już chciałem uklęknąć modlitewnie, przytulić się do nich całą twarzą, gdy dziewczyna wyciągnęła zza pleców prawie ćwiartkę pieczonego prosiaczka.

Zapachniało majerankiem, kminkiem, imbirem, bobkowym liściem, czarną solą.
Wziąłem z jej rąk tę pieczeń, usiadłem na brzegu rowu, opuszczając ubłocone buciory w zielonkawą wodę, i zapominając o dziewczynie, o jej obnażonych udach, jadłem i jadłem, póki nie zaćmiło mi się w ślepiach, póki od przesytu
ongiś po wyjściu z karczmy Judki, szedłem do niej, a raczej do śniadych ud, od których jak od miedzianej patelni odbijało się słońce.<br> Jakże one musiały być upalne, jak przytulne, gładkie, z ledwie sypiącym się puszkiem.<br> I już chciałem uklęknąć modlitewnie, przytulić się do nich całą twarzą, gdy dziewczyna wyciągnęła zza pleców prawie ćwiartkę pieczonego prosiaczka.<br> &lt;page nr=40&gt;<br> Zapachniało majerankiem, kminkiem, imbirem, bobkowym liściem, czarną solą.<br> Wziąłem z jej rąk tę pieczeń, usiadłem na brzegu rowu, opuszczając ubłocone buciory w zielonkawą wodę, i zapominając o dziewczynie, o jej obnażonych udach, jadłem i jadłem, póki nie zaćmiło mi się w ślepiach, póki od przesytu
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego