Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Obłęd
Rok: 1983
Niech pan kiedy przyuważy, jak on się zaleca do pielęgniarek, wypina tę swoją pokancerowaną pierś, bo mu się zdaje, że dziewczyny miękną z wrażenia...
A całe jego zaloty zmierzają do tego, żeby wycyganić choć trochę spirytusu...
On by już za kieliszek rodzoną matkę sprzedał...
Wie pan, ktoś nazwał kiedyś inteligencję łajnem narodowym.
Bardzo się pomylił.
To to jest właśnie łajno...
Tyle panu powiem.
- Nie zgodzę się z panem, panie poruczniku.
Stanowczo się nie zgodzę! - zaprotestowałem, dotknięty w swoim egalitaryzmie.
- Bo pan coś sobie ubzdurał!
Pan widział kiedyś żołnierza czy sołdata w płonącym czołgu, tak?.
Gdzie to było?
Więc spalił się?
Zwęglił
Niech pan kiedy przyuważy, jak on się zaleca do pielęgniarek, wypina tę swoją pokancerowaną pierś, bo mu się zdaje, że dziewczyny miękną z wrażenia...<br>A całe jego zaloty zmierzają do tego, żeby wycyganić choć trochę spirytusu...<br>On by już za kieliszek rodzoną matkę sprzedał...<br>Wie pan, ktoś nazwał kiedyś inteligencję łajnem narodowym.<br>Bardzo się pomylił.<br>To to jest właśnie łajno...<br>Tyle panu powiem.<br>- Nie zgodzę się z panem, panie poruczniku.<br>Stanowczo się nie zgodzę! - zaprotestowałem, dotknięty w swoim egalitaryzmie.<br>- Bo pan coś sobie ubzdurał!<br>Pan widział kiedyś żołnierza czy sołdata w płonącym czołgu, tak?.<br>Gdzie to było?<br>Więc spalił się?<br>Zwęglił
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego