tak bardzo, bo niebawem posadzono ze mną Halinkę Bayer, bezwyznaniową, i mogłam bronić jej przed klasą. A później zaprzyjaźniłam się ze Stenią Neumark, ewangeliczką, co miało okazać się wybawieniem w latach wojny, kiedy jej ojciec ukrył nas u mecenasa Zaleskiego w podwarszawskim Milanówku, gdzie przetrwaliśmy cudem jakimś prawie trzy lata.<br>A zatem nie triumfowała jeszcze głupota Hasi czy Marysi, tym bardziej że chodziłam do szkoły piłsudczykowskiej, gdzie były tak cudowne wychowawczynie jak moja ukochana pani Kozłowska albo mądra polonistka pani Sikorska, albo gimnastyczka pani Bechlerowa, która napisała dla mnie rolę Ciszy Nocnej. Może nie całkiem dla mnie, ale to ja wychodziłam na