Typ tekstu: Książka
Autor: Dukaj Jacek
Tytuł: Czarne oceany
Rok: 2004
NYPD i za Grobowce przesunięto dwa radiowozy, w tym jeden z załogą. Radiowozy natknęły się na jurdy. Wymieniono informacje.
Diabeł próbował ich ominąć, ale policjanci (w tym wypadku: publiczni i prywatni, pracujący razem) zorientowali się i zajechali Armii drogę. Skryty we Mgle Hunt widział to wszystko tysięcznymi oczyma. Najdalej wysuniętych AGENTÓW dzieliło od policyjnych pojazdów kilkadziesiąt kroków.
- Nie mogą cię zobaczyć, panie. Cokolwiek by się działo - nie mogą cię zobaczyć.
- Taa.
Gdyby go zidentyfikowali... Nawet nie chciał myśleć.
- Na razie to jest dla nich jakaś spontaniczna banda. Spora, to prawda, może Tłum. Ale nie niszczy, nie zabija. Nie mają powodu się
NYPD i za Grobowce przesunięto dwa radiowozy, w tym jeden z załogą. Radiowozy natknęły się na &lt;orig&gt;jurdy&lt;/&gt;. Wymieniono informacje. <br>Diabeł próbował ich ominąć, ale policjanci (w tym wypadku: publiczni i prywatni, pracujący razem) zorientowali się i zajechali Armii drogę. Skryty we Mgle Hunt widział to wszystko tysięcznymi oczyma. Najdalej wysuniętych AGENTÓW dzieliło od policyjnych pojazdów kilkadziesiąt kroków. <br>- Nie mogą cię zobaczyć, panie. Cokolwiek by się działo - nie mogą cię zobaczyć. <br>- Taa. <br>Gdyby go zidentyfikowali... Nawet nie chciał myśleć. <br>- Na razie to jest dla nich jakaś spontaniczna banda. Spora, to prawda, może Tłum. Ale nie niszczy, nie zabija. Nie mają powodu się
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego