często odwracała się do mnie profilem, z delikatnym, prawie niedostrzegalnym uśmiechem na swych różowiutkich usteczkach?</><br><br><div year="1958" sex="m"><tit>Giotto</><br>I<br>- Oto Giotto!<br>- Kto to?<br>- Giotto!<br>- Mamo, cio to?<br>- O, to to Dziotto!<br>- To już piąty, psiakrew!<br>- Ale państfo szanowny, zaraz już się Giotto kończy, oto zaczyna się już sala nowa. Tu już jest...<br>- Aa! Tu jest, jest, psiakrew, i prawie goła!<br>- I tu, proszę państfa, jest Bernini, z Rzymu tymczasofo przywieziony.<br>- To już nie Dziotto?<br>- Nie, to jest Bernini.<br>- Dlaczego?<br>- Tego nie fiem - odrzekł p. Tytus Rapuś, przewodnik - ale tu jest Bernini. - Jego zdrowo połyskujące sztuczne zęby zadzwoniły podziwem: - Proszę państfa, tak, tak, w