bluzkę, połączone szerokim, czerwonym pasem, który podkreślał jej zgrabną kibić. Pomimo siwych włosów nie wyglądała na więcej niż lat trzydzieści. Ligenhorn pożerał ją wzrokiem, po czym poprowadził z nią rozmowę pełną galanterii i finezyjnego dowcipu. Przysłuchiwałem się z zazdrością jego błyskotliwym, aforystycznym zwrotom, które zdradzały człowieka o niezwykle bystrej inteligencji. Aby mu dorównać, próbowałem wtrącać znane mi cytaty, ale wszystkie wypadały jakoś nie á propos. Czułem swoją niedźwiedzią niezręczność, ale Kira na szczęście zdawała się jej nie dostrzegać. Była ogromnie ożywiona, śmiała się nerwowo i nieco zbyt głośno.<br>- Przepraszam cię, kochanie - powiedziałem wreszcie, aby przerwać tę bezpłodną konwersację. - Mam z profesorem