Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Akademia pana Kleksa
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1946
łóżka i wyjrzałem do ogrodu. Na ścieżce
stał osiodłany mój wspaniały wierzchowiec Ali-Baba,
który najwidoczniej dosłyszał moje wołanie, a teraz
na mój widok parsknął radośnie i zbliżył
się aż pod samo okno. Ubrałem się po ciemku, porwałem
strzelbę i zachowując jak największą ciszę,
wyskoczyłem przez okno wprost na grzbiet Ali-Baby. Rumak ruszył
z kopyta, przesadził kilka ogrodowych parkanów i pobiegł
przed siebie, unosząc mnie nie wiadomo dokąd. Pędziliśmy
tak przez dłuższy czas w świetle księżyca, gdy
zaś okazało się, że nie ma za nami pogoni, ująłem
wodze w ręce i skierowałem się do widniejącego
opodal lasu.

Upojony tą nocną
łóżka i wyjrzałem do ogrodu. Na ścieżce <br>stał osiodłany mój wspaniały wierzchowiec Ali-Baba, <br>który najwidoczniej dosłyszał moje wołanie, a teraz <br>na mój widok parsknął radośnie i zbliżył <br>się aż pod samo okno. Ubrałem się po ciemku, porwałem <br>strzelbę i zachowując jak największą ciszę, <br>wyskoczyłem przez okno wprost na grzbiet Ali-Baby. Rumak ruszył <br>z kopyta, przesadził kilka ogrodowych parkanów i pobiegł <br>przed siebie, unosząc mnie nie wiadomo dokąd. Pędziliśmy <br>tak przez dłuższy czas w świetle księżyca, gdy <br>zaś okazało się, że nie ma za nami pogoni, ująłem <br>wodze w ręce i skierowałem się do widniejącego <br>opodal lasu.<br><br>Upojony tą nocną
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego