w jesiennych lasach, a nam w spracowane dłonie wrasta złote jabłko.<br> Ale bywają jeszcze inne psy.<br> Spotyka się je rzadko, jak kamienie filozoficzne, jak brzozy, z których po naciśnięciu zamiast miazgi cieknie kozie mleko, jak studnie, przez które widać nie tylko gwiazdy za dnia, ale również naszych krewnych pracujących w Ameryce w żelaznych fabrykach.<br> 0 tych psach mówi się najczęściej na odpustach po kilku wypitych kielonkach, na jarmarku po sprzedaniu ochwaconego konia, wspomina się nieustannie w jesienne i zimowe wieczory, ciemne od wichru, białe od śniegu, błękitne od mrozu, kiedy w izbie koło rozpalonego pieca zbierze się cała rodzina i sąsiadów