brutalnych starć <orig>kiboli</> z policją i między sobą - jeszcze nie dotarła do Wrocławia, nie sięgnęła zresztą większości żużlowych stadionów.<br>Wystarczył jednak niezaspokojony głód sukcesu, żeby w Lesznie, wieloletniej mekce polskiego żużla, kibice najpierw pobili się z przyjezdnymi torunianami, a na następnym meczu z ochroną miejscowego stadionu. Wreszcie, po porażce z Atlasem, jeden z nich uderzył Czarneckiego, tłumacząc się potem: "<q>Myślałem, że biłem szalikowca</>".<br>Ale we Wrocławiu - na razie - dalej panie w zniszczonych płaszczach i starych adidasach, paląc tanie papierosy, wypełniają pracowicie program wyścigów. Wpisywanie do niego punktów zdobytych przez zawodników jest jeszcze jednym żużlowym misterium. Rzucone czasem na trybunach mocniejsze słowo