Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
Matwiejewą, wezwała z powrotem pannę Aillot. Oświadczyła też ojcu, że skoro tylko matka wyzdrowieje, musimy koniecznie do niej przyjechać.

- W naszych Sołonkach jest uroczo... Nie przepadam za naturą, ale takiego parku nie ma na całej Ukrainie. Mój papa miał bzika na punkcie drzew i sprowadzał najrzadsze gatunki z Kanady, z Australii, z Południowej Ameryki... A jeść będziecie lepiej niż w Petersburgu u "Niedźwiedzia"... Jelisiejew od nas przecież sprowadza szparagi. Słowo daję... Takich szparagów nie ma nawet w Paryżu...

Po ostatnim zastrzyku morfiny matka zapadła w sen który trwał już przeszło czterdzieści godzin.

Doktor Karawajew znów zbadał puls, serce, policzył oddech... Wychodząc
Matwiejewą, wezwała z powrotem pannę Aillot. Oświadczyła też ojcu, że skoro tylko matka wyzdrowieje, musimy koniecznie do niej przyjechać.<br><br>- W naszych Sołonkach jest uroczo... Nie przepadam za naturą, ale takiego parku nie ma na całej Ukrainie. Mój papa miał bzika na punkcie drzew i sprowadzał najrzadsze gatunki z Kanady, z Australii, z Południowej Ameryki... A jeść będziecie lepiej niż w Petersburgu u "Niedźwiedzia"... Jelisiejew od nas przecież sprowadza szparagi. Słowo daję... Takich szparagów nie ma nawet w Paryżu...<br><br>Po ostatnim zastrzyku morfiny matka zapadła w sen który trwał już przeszło czterdzieści godzin.<br><br>Doktor Karawajew znów zbadał puls, serce, policzył oddech... Wychodząc
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego