Typ tekstu: Książka
Autor: Ziomecki Mariusz
Tytuł: Lato nieśmiertelnych
Rok: 2002
Popatrzył na mnie jak na wariata. Ostrożnie zgasił spalonego do połowy papierosa, wydłubując zrogowaciałym palcem żar z jego końca. Zdusił go podeszwą gumiaka w piasku, niedopałek schował do kieszeni. Wstał z ławki, przeciągnął się, aż zatrzeszczało mu w kręgosłupie. Nie patrząc w moją stronę, ruszył w kierunku stodoły. Prawdziwy dziadek Bronek, jak usłyszał przez radio o zamachu na Jana Pawła II, wleciał do kościoła z wrzaskiem, przerwał mszę.
- Gdzie idzie...cie? - zapytałem za nim.
- Zaprzęgać kunia. Czas mi wracać do dom.
- Tam teraz mieszka kto inny.
Przystanął, spojrzał na mnie spode łba.
- Dom je mój - powiedział głosem podeszłym złością jak krwią
Popatrzył na mnie jak na wariata. Ostrożnie zgasił spalonego do połowy papierosa, wydłubując zrogowaciałym palcem żar z jego końca. Zdusił go podeszwą gumiaka w piasku, niedopałek schował do kieszeni. Wstał z ławki, przeciągnął się, aż zatrzeszczało mu w kręgosłupie. Nie patrząc w moją stronę, ruszył w kierunku stodoły. Prawdziwy dziadek Bronek, jak usłyszał przez radio o zamachu na Jana Pawła II, wleciał do kościoła z wrzaskiem, przerwał mszę.<br>- Gdzie idzie...cie? - zapytałem za nim.<br>- Zaprzęgać &lt;orig&gt;kunia&lt;/&gt;. Czas mi wracać do dom. <br>- Tam teraz mieszka kto inny. <br>Przystanął, spojrzał na mnie spode łba. <br>- Dom je mój - powiedział głosem podeszłym złością jak krwią
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego