Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Polityka
Nr: 07.03
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 2004
dżokejką. Kiedyś naprawdę chciała nią być, gdzieś tak mniej więcej od siódmego roku życia, odkąd u ciotki przez okno zobaczyła po sąsiedzku konie. - Najpierw stałam i gapiłam się - opowiada - a potem uprosiłam, żebyśmy poszły z babcią popatrzeć na nie z bliska.

Tydzień później przyjechały do tej stadniny znowu. Pierwsza klacz, Bryza, była wielka, ciepła, miła w dotyku i cierpliwa. Babcia, choć niechętnie, zapłaciła za parę lekcji jazdy, ale potem przestała płacić, bo nie miała z czego. Iza jeździła więc tylko popatrzeć. Aż jej w tej stadninie powiedzieli, że skoro tak ciągle przychodzi, to może jeździć nie płacąc w zamian za pracę
dżokejką. Kiedyś naprawdę chciała nią być, gdzieś tak mniej więcej od siódmego roku życia, odkąd u ciotki przez okno zobaczyła po sąsiedzku konie. - Najpierw stałam i gapiłam się - opowiada - a potem uprosiłam, żebyśmy poszły z babcią popatrzeć na nie z bliska.<br><br>Tydzień później przyjechały do tej stadniny znowu. Pierwsza klacz, Bryza, była wielka, ciepła, miła w dotyku i cierpliwa. Babcia, choć niechętnie, zapłaciła za parę lekcji jazdy, ale potem przestała płacić, bo nie miała z czego. Iza jeździła więc tylko popatrzeć. Aż jej w tej stadninie powiedzieli, że skoro tak ciągle przychodzi, to może jeździć nie płacąc w zamian za pracę
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego