oczywista. Co więcej, zdjęte z niej zostało odium podrzędności, tradycyjnie przez pisarzy wytykanej pasożytującym na dziele a przy tym mędrkującym krytykom. Owa zmiana nastawienia dokonała się gdzieś na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych za sprawą rosnącego autorytetu wiedzy literaturoznawczej i coraz to częstszego łączenia kompetencji badacza i krytyka literatury. Tomasz Burek u progu lat osiemdziesiątych dawał wyraz swemu ubolewaniu, że zanika "poezja krytyków" (jak pisał za Andrzejem Kijowskim): krytyk-"szaman", "wróż", "intuicjonista", "filozofujący dyletant", "wieczny hazardzista", "uzurpator w świecie intelektu", "wycofuje się w milczeniu klęski, albo próbuje mówić językiem swego utytułowanego zwycięzcy - profesora doktora habilitowanego". Krytyk, harcownik-recenzent musiał coraz częściej