ja. Lubiłam <br>to. Potem... - urwała i znów usłyszał tę <br>samą cienką, delikatną melodię.<br>Pomyślał, że mógłby, jak ona, lubić spływający <br>z góry mały, srebrny dźwięk i że dziewczyna <br>mogłaby tak brzęczeć na chórze długo.<br>- Złościł się i śmiał ze mnie. I kazał <br>ćwiczyć. Może kiedyś zagrasz na moim pogrzebie - straszył. <br>Byle co, mówił, bodaj gamę. No, dalej, bierz do re mi... <br>A potem tę melodię. Wiesz, jak on ją grał?<br>- On grał najpiękniej na świecie - powiedziała <br>po długiej chwili.<br>Potem zaskrzypiały schody, końcowy akord, a jeszcze potem - zaraz <br>usiadła obok niego w ławce.<br>- Święty lubił, gdy przychodziliśmy. Patrzył <br>na nas, słuchał, wcale