Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
się przed wystawami sklepów. Mżył nieprzyjemny jesienny deszczyk. Podbiegł do nas Kowelman.

- Słyszałem, że małżonka już zdrowa... Proszę kłaniać się ode mnie... A wie pan, doktor Karawajew, ten, co to leczył Eleonorę Karłownę - tu Kowelman wyprostowaną dłonią zrobił gest, jakby przecinał powietrze - umarł! Ślepa kiszka, zapalenie otrzewnej i - przejechał się. Casus paskudeus, co? Do widzenia! Proszę się kłaniać!

Szliśmy dalej w milczeniu. U Bałabuchy ojciec kupił duże pudło owoców w cukrze, owych słynnych kijowskich przysmaków. Na wierzchu widniała rozeta z cukrzonych fiołków. Gdy zbliżaliśmy się do domu, ojciec powiedział:

- Wydałem ostatme trzy ruble... Do brzegu dopłynął, a przy brzegu zginął, jak
się przed wystawami sklepów. Mżył nieprzyjemny jesienny deszczyk. Podbiegł do nas Kowelman.<br><br>- Słyszałem, że małżonka już zdrowa... Proszę kłaniać się ode mnie... A wie pan, doktor Karawajew, ten, co to leczył Eleonorę Karłownę - tu Kowelman wyprostowaną dłonią zrobił gest, jakby przecinał powietrze - umarł! Ślepa kiszka, zapalenie otrzewnej i - przejechał się. Casus paskudeus, co? Do widzenia! Proszę się kłaniać!<br><br>Szliśmy dalej w milczeniu. U Bałabuchy ojciec kupił duże pudło owoców w cukrze, owych słynnych kijowskich przysmaków. Na wierzchu widniała rozeta z cukrzonych fiołków. Gdy zbliżaliśmy się do domu, ojciec powiedział:<br><br>- Wydałem ostatme trzy ruble... Do brzegu dopłynął, a przy brzegu zginął, jak
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego