padał lampy blask.<br><br>Po chwili rzekła: "To jest ładne,<br> Że ci przynoszę chleb i sól,<br>Że serce tkliwe, choć bezładne<br> Odczuwa taki rzewny ból.<br>Nas nie rozłączy żadna siła,<br> Ni żaden los, ni żaden czas..."<br>A potem długo mnie pieściła,<br> I rdzawy świt nie zbudził nas.<br><br>Gdy odjeżdżała, usta blade,<br> Com je na ustach jeszcze czuł,<br>Szepnęły: "Wkrótce znów przyjadę..."<br> I słowa porwał turkot kół.<br>Niech aniołowie snu jej chronią<br> - Dla biednych nawet sen jest zły -<br>Błogosław, Boże, dobrym dłoniom,<br> I dłoń im podaj poprzez mgły.<br><br><br>4<br><br>Adamie! Znów jesteśmy sami,<br> Nadciąga grudzień... Spójrz, to on:<br>Te czarne wrony za oknami