Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
goście.

Mieszkaliśmy w oficynie i całe moje życie koncentrowało się na dość rozległym podwórzu. Krysia chodziła już w tym czasie do gimnazjum i miała koleżanki, które traktowały mnie z góry i nazywały śmiesznym brzdącem.

Wolałem więc rówieśników z podwórza, chociaż matka uważała ich towarzystwo za nieodpowiednie. Ojciec był odmiennego zdania.

- Daj mu spokój - mawiał - pójdzie do szkoły, to będzie miał kolegów szkolnych, a na razie niech się bawi z dziećmi. Mamy go przecież zawsze na oku.

Spośród chłopców najbardziej przypadł mi do serca syn praczki z piątego piętra, Wania Mandrowski, z bielmem na prawym oku, nad wiek poważny, obarczony mnóstwem domowych
goście.<br><br>Mieszkaliśmy w oficynie i całe moje życie koncentrowało się na dość rozległym podwórzu. Krysia chodziła już w tym czasie do gimnazjum i miała koleżanki, które traktowały mnie z góry i nazywały śmiesznym brzdącem.<br><br>Wolałem więc rówieśników z podwórza, chociaż matka uważała ich towarzystwo za nieodpowiednie. Ojciec był odmiennego zdania.<br><br>- Daj mu spokój - mawiał - pójdzie do szkoły, to będzie miał kolegów szkolnych, a na razie niech się bawi z dziećmi. Mamy go przecież zawsze na oku.<br><br>Spośród chłopców najbardziej przypadł mi do serca syn praczki z piątego piętra, Wania Mandrowski, z bielmem na prawym oku, nad wiek poważny, obarczony mnóstwem domowych
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego