potrzeby hałasu. Mogą pomyśleć wtedy, że mieszkanie jest wyludnione... - klarował starszy brat - muzyk.<br>Obydwaj po dwu dniach przeklęli chwilę, kiedy powiedzieli Ginie: "tak". Teraz nie było już rady, w przedpokoju stały fatalne butelki, których pilnował Dawid, tak jakby były wypełnione złotym piaskiem, a nie żółtą benzyną.<br>Jeszcze trzeciego dnia na Dawidowe: "Już pewno nie przyjdzie nasz Enoch", Gina odpowiadała: - Enoch przyjdzie. - Powtarzała bez wiary, ponieważ nad dużym gettem unosił się "bocian" i zrzucał zapalające bomby. Widziała go, ukryta za kominem. Słychać było poprzez szum miasta, poprzez zgrzytanie tramwajów i łomot żelaznych kół suchy, zachłystujący się warkot karabinów maszynowych. Wspaniała i huczna