konary ramiona - Aż naraz kowal jakby przecknął się w swej wędrówce; zatrzymał się raptownie tuż, na dwa kroki przed Mrowcem.<br>- Coś tam czynił, szelmo... pod oknem? -- spytał twardo, wlepiając w gębę chłopa ciemne, ponure oczy.<br>- Niby... niby...<br>- Tyś, gadzie, dworski śpion... i chłopów, swoich ludzi, będziesz zdradzał?<br>- Co też powiadacie, Derkacz... bójcie się Boga!<br>~ Ty Boga nie wołaj, szelmo! Widzę ja z twoich ślepjów, coś za jeden!... Gadaj no, słyszałeś, co mówili?<br>- Niby, juści... sły... sły...<br>Derkacz stąpnął ku niemu bliżej jeszcze, na krok - - Popatrz no! -rzekł podsuwając mu pod nos pięść twardo zaciśniętą, wielką jak głowica kowalskiego młota.<br>- O Jezu