zastąpił świat rozkoszy i dobrego samopoczucia wywoływany przez kokainę. Rock wychodził z zadymionych klubów i kilkutysięcznych hal koncertowych na stadiony.<br>Pierwszą supergrupą nowej rzeczywistości był kwartet Crosby, Stills, Nash & Young, który swój drugi koncert dał na festiwalu Woodstock, nagrywał jeszcze protest songi, ale wylansował ciepłe, akustyczne brzmienie, które łagodziło nastroje. Dodatkowo, na trzech albumach, wliczając w to debiut nagrany jeszcze bez Younga, zarobił krocie. Początek lat siedemdziesiątych przyniósł na amerykańskich listach falę nowych trubadurów, którzy niewiele mieli wspólnego z wojowniczym usposobieniem Boba Dylana czy Joan Baez, a szli drogą wyznaczoną przez duet Simon & Garfunkel, który przestał właśnie istnieć. Ameryka chciała słodko