Zamknij się! Nic nie mów! Już nigdy nic, cicho!... <br>Pruł po brzuchu, pruł po klatce piersiowej, szyi, mostku, prawie na ślepo, na instynkt. Odskoczył do tyłu... Północny nawet nie próbował się bronić, co bardzo zdziwiło Zygmunta - chwyciwszy się tylko za brzuch, kaszlnął krwią i przysiadł na ziemi. "Cholera! Żyje jeszcze!" Doskoczył znowu i smagał scyzorykiem jak batem, ciął jak szablą przez głowę, twarz, ramiona, ręce. Trysnęła krew. "Rzeczywiście, jak w kinie" - przemknęło przez myśl Zygmuntowi, amatorowi filmów sensacyjnych. Ale Północny nie chciał umrzeć. Toż to już masakrowanie. Jego ciało przyjmowało kolejne razy. Bez skutku. Aż się Zygmunt zmęczył! Zasapany, nie wierzył