panienki, jak za mąż szły. Pani Krysia toć przecie córka panny Urszuli, aleć panna Urszula prędko po ślubie zmarła...<br>Gawlikowa musiała więc być już starą kobietą, choć nie wyglądała na swoje lata. Stale w ruchu, przestawiając olbrzymie sagany na kuchennej blasze, z przyjemnością ciągnęła wspomnienia, rada, że znalazła chętną słuchaczkę.<br> - Dziedziczka, nie powiem, litościwa była pani, choć młodziuśka. Jak przyszły święta, a to chustkę ochwiarowała, a to na spódnicę. Jakem sama do ślubu jechała z moim, to karytą mnie wieźli, w cuganty. I wesele państwo sprawili w oficynie jak jakiej pani. Mój służył za gajowego... - Zamyśliła się, przerwała i po dłuższej