okręgu jej sukienki wzburzonej koliście od pędu. Widział, jak przebiegła ścieżkę żwirową, jak zatupotała na cemencie werandy, jak zniknęła w czarnym prostokącie domu.<br>Polek bezwiednie wyszedł na steckę, niczym lunatyk ruszył w stronę willi Puciałłów. Chciał zapobiec czemuś, co stać się ma na zawsze. Zderzył się raptem boleśnie z płotem. Dzwonek wiszący nad drzwiami domu, a połączony drutem z rączką umocowaną przy furcie, zaniósł się gwałtownym, szpiclowskim jękiem.<br>- Czego tu!? Paszoł won! Precz! - wrzasnął pan Puciałło, wyrwany z ciężkiego zamyślenia. Patrzył na Polka błędnymi, nie rozumiejącymi oczami.<br>- Wynoś się, bo zatłukę! - krzyczał histerycznie. - Zadręczycie mnie, ludzie! Wpędzicie do ziemi! Won! Won