działania obmyślaliśmy w PKS-ie. Postanowiłam dać ogłoszenia prasowe. Musiałam go odzyskać, za wszelką cenę. Czułam się bardzo źle. To już nawet nie była sprawa tego samochodu. Czułam się źle, bo poczułam, jak człowiek staje się bezsilny. Byłam potwornie zła.<br>Maria dała ogłoszenie do "Gazety Wyborczej". Napisała, że da nagrodę. - Dzwonili jacyś ludzie. Ale miałam sposób, żeby sprawdzić, czy to autentyczni złodzieje. Kazała swoim rozmówcom wymienić, co leżało na tylnym siedzeniu samochodu. Mówili, że idą sprawdzić. Więcej nie dzwonili.<br>Pięć dni później Maria dowiedziała się, że jeden z zakopiańczyków, właściciel jakiegoś sklepu, także stracił samochód pod Carefourem w Krakowie. Co ważniejsze