Typ tekstu: Książka
Autor: Pankowski Marian
Tytuł: Fara na Pomorzu
Rok: 1997
dziennikarzu... w każdym razie nie w tej chwili. Mam".
- Przyszło mi na myśl coś... niepoważnego, jak to zresztą ksiądz proboszcz sam skonstatuje... Otóż przebywam tu od pięciu dni i dotychczas nie spotkałem... kościelnego. Zdaję sobie sprawę ze śmieszności mojego spostrzeżenia, ale zamiast ocenzurować tę myśl, dzielę się nią z księdzem... Dzwony dzwonią, ale chyba nie same? Proboszcz na moment zgasił uśmiech. "Historyk pod miotłę zaczyna mi zaglądać i pod łóżko".
- To prawda, że nie same. To on nimi kołysze. Po ojcu. Mam z nim wygodę. Ludzie go lubią, usłużny, obrotny... Może trochę za bardzo. - Zaciął się i zaczerwienił. - Co tu przed
dziennikarzu... w każdym razie nie w tej chwili. Mam". <br>- Przyszło mi na myśl coś... niepoważnego, jak to zresztą ksiądz proboszcz sam skonstatuje... Otóż przebywam tu od pięciu dni i dotychczas nie spotkałem... kościelnego. Zdaję sobie sprawę ze śmieszności mojego spostrzeżenia, ale zamiast ocenzurować tę myśl, dzielę się nią z księdzem... Dzwony dzwonią, ale chyba nie same? Proboszcz na moment zgasił uśmiech. "Historyk pod miotłę zaczyna mi zaglądać i pod łóżko". <br>- To prawda, że nie same. To on nimi kołysze. Po ojcu. Mam z nim wygodę. Ludzie go lubią, usłużny, obrotny... Może trochę za bardzo. - Zaciął się i zaczerwienił. - Co tu przed
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego