na licznik frekwencji, na którym strzałka jeszcze długo pozostawała przed magiczną liczbą wymaganych 50 proc. Wreszcie, wciąż nieoficjalnie, po kraju rozeszła się wieść: jest! Blisko 57 proc. rodaków poszło do urn. Nie za dużo ponad wymagane minimum, typowo po polsku, ale aż trzy czwarte opowiedziało się za przystąpieniem do Unii. Eurosceptycy, po otrząśnięciu się z porażki, postanowili, że w takiej kryzysowej sytuacji, aby mieć Brukselę na oku, będą kandydować do Parlamentu Europejskiego. Czas ostudził też entuzjazm: z ostatnich sondaży wynika, że już mniej niż połowa obywateli (47 proc.) wierzy, że Polska więcej zyska niż straci na przystąpieniu do Unii.<br><br><tit>Najdłuższe łowy