już patrzył uważnie, przenosił wzrok z jednej twarzy na drugą, dłużej zatrzymał się na Adasiu, Franka prawie zupełnie pominął, wreszcie utknął na Romku i już wcale nie spuszczał go z oczu. Badał każdy rys jego twarzy, wargi, nasadę nosa, brwi, oczy - trwało to długo, zbyt długo, żeby Romek potrafił wytrzymać! Gdzieś tam w brzuchu zaczęło mu się robić gorąco, to szło w górę, ku piersiom i twarzy. Nie ruszał się zupełnie - rozpaczliwie szukał sposobu, w jaki można by cofnąć gorącą falę, napływającą z dołu. Podniósł brwi w górę, co wyglądało, jakby się dziwił niezmiernie, a w rzeczywistości było zewnętrznym odruchem wielkiego wysiłku