inaczej niż ci, których widzimy na ulicach, w pubach, tramwajach i w pracy. I nie wiem dlaczego, ale pisma dla mężczyzn nie dostają rozpaczliwych listów opisujących, że Jurek z Konina popełni samobójstwo, bo coś ma za małe. Nigdy nie słyszałam, żeby któryś z moich kolegów ubolewał, że nie wygląda jak George Clooney czy inny Ricky Martin. Czy to dlatego, że oni nie wymagają od siebie, tylko od nas? Czy może dlatego, że zostaliśmy wychowani w kulturze, która punktuje chłopców za inteligencję, a dziewczynki za urodę? Czy może tak wpłynęło na nas przysłowie, że wystarczy, kiedy mężczyzna jest ładniejszy od diabła? Te pytania