się jak ognia kłamstwa, Gide, będąc zupełnie szczerym, wyraża może właśnie kłamstwo cywilizacji, której jest przedstawicielem. <br> Dzienniki jego podróży do Konga są lekturą wysoce odrażającą - nie wierzę, aby czytelnik, który zna cenę wysiłku, a dzień każdy zdobywał wśród walki i poniżeń - mógł czytać te książki bez zażenowania. Wciąż powracający u Gide'a motyw "schodzenia na ziemię", braterstwa z cierpiącymi, świadczy, że Gide rozumiał swoją słabość - ale wątpić można, czy przewidywał, że przyszłość będzie traktować jego humanitaryzm raczej jako dziwny i egzotyczny dokument niezrozumiałego sposobu odczuwania. Niesiony przez Murzynów w lektyce, krążący dokoła wiosek murzyńskich z zieloną siatką na motyle w pogoni za